Przyznam się, ze już chętnie zmieniłbym tytuł mojego odcinkowego felietonu narciarskiego na np „Sowie tury” – szczególnie, że mam tam bardzo atrakcyjny plan: Potoczek – Wielka Sowa- przełęcz sokolecka, i jakoś z powrotem, z obowiązkowym zjazdem z Wielkiej Sowy zanim zbudują tam  znowu (a fe) wyciąg narciarski. No ale na razie Karkonosze i jeszcze z wyraźnym wskazaniem na Szklarską bo powrót na dół jest bezbolesny. czyli powtórka z rozrywki. Dzisiejszym moim towarzyszem jest Tadeusz z skiforum, którego obiecałem wprowadzić w trudną i szlachetną umiejętność turowania. Sprzęt dla „kursanta” pozyskaliśmy w ustalonym przez MarioJ miejscu w Cieplicach. Wstępny plan jest taki: Schronisko pod Łabskim. teraz skok w bok czyli zjazd Bystrą, na którym mam zamiar wypróbować świeżo pozyskane gogle narciarskie z kamerą i zrobić parę fot dla potomności, dalej na górę do czerwonego (nie lubię łazić na jedną nogę i dlatego nie zielonym), zjazd do Mokrej Przełęczy, Szrenica gdzie ewentualnie poczekamy na zmierzch i po ciemku zjazd z sesją fotograficzną z czołówkami w roli pierwszoplanowego oświetlenia.

 

Po 9.00 powitał nas zupełnie pusty parking przed Puchatkiem i moje podejrzenie co do szczątkowej liczby narciarzy potwierdziło się chwilę później bo przy „Karkonoszach”  było tak

już wcześniej pobielone chodniki potwierdziły trafność prognozy z ICM (te 2-3 cm spadło). Wyżej miejscami było nawet lepiej! W lesie jest spokojnie ale wyżej świszcze aż miło. Mijamy kolejne mostki i do schroniska jest coraz bliżej.

 

Jeden z mostków zastanowił nas mocno – połamane solidniejsze kantówki (z obu stron) uratowały kogoś przed upadkiem z wysokości 2-3 m…

Czym wyżej tym robi się bardziej interesująco, wiatr tężeje, krzepnie. Wyraźnie chce nam coś powiedzieć i jest to wyraz na s ale oczywiście nie mam zamiaru się przejmować. Wychodzę, tym skrótem przez las za ostatnim mostkiem, na schronisko i… no tak pora na sesję. Zdecydowanie Pora.

Wzywam Tadeusza – pora odpracować moje usługi przewodnickie!

Przeganiam bezlitośnie mojego biednego modela w lewo i prawo, kiedy dłoń w windstopperowej rękawicy  w tej wietrzycy zaczyna przypominać kawałek drewna, odpuszczam. W końcu nie jestem w robocie! Udajemy się na pyszne naleśniki i jesteśmy pierwszymi gośćmi w tym dniu.

I jest to bardzo odpowiedni moment bo mojego modela łapie taki skurcz, że pod znakiem zapytania staje sens kontynuowania drogi – szczególnie, że teraz zaczęłaby się zabawa. Tadeusz zostaje w schronisku masując mięsień a ja postanawiam rozejrzeć się po okolicy. Mogę zjechać Bystrą ale kusi mnie jednak zmierzyć się z tą wichurą. Idę więc na grań – słońce niestety zgasło i jestem pozbawiony wcześniejszych doznań estetycznych. Ale co „daje po ryju” to moje! Jest też w tym drugi sens chcę zobaczyć jak w takich warunkach sprawują się „biedronkowe” gogle z kamerką i czy można je w takich warunkach bezproblemowo obsługiwać w grubych rękawicach (które w między czasie ubrałem). Idę ze 40 min potem ściągam foki i znów walka – wyrwanie nart z grzęzawiska z twardą skorupą na górze wymaga wysiłku i ciągłej uwagi przy każdym skręcie. Przy schronisku zabieram kolegę i zjeżdżamy (po drodze jeszcze regulując jego zbyt szybko wypinające wiązania). Zjazd drogą jest nieprzyjemny bo twarde, wąskie kartoflisko przykryte tylko dla niepoznaki warstewką puchu nieźle nas wytrzęsło. Puchatek to już formalność. Odwozimy narty do wypożyczalni. Kolega GOPR-owiec do którego dzwonię mówi mi, że na górze było 30 m/s. Coś na ten temat wiem. FIN