Jeśli spoglądając na niniejszą fotografię mamy uczucie deja vu, to jest ono jak
najbardziej uzasadnione. W maleńkim Kliczkowie stoi bowiem imponujące
założenie, nawiązujące swą formą do słynnych francuskich zamków. I choć
przepływającej nieopodal Kwisie daleko do Loary to sam obiekt nie ma się czego
wstydzić i z powodzeniem mógłby konkurować ze swoimi pierwowzorami.
Początkowo stała tu graniczna warownia, która wraz z sobie podobnymi miała
chronić Księstwo Świdnicko-Jaworskie. Szybko jednak, bo już w XIV wieku, obiekt
zmienił swój charakter na zamkowo-folwarczny. Kolejne rody zarządzające, w tym
szczególnie zasłużeni Rechenbergowie, rozbudowywali zamek i przystosowywali
go do zmieniających się czasów. Pod koniec XIX wieku kompleks uzyskał swój
obecny kształt. Był modnym miejscem, do którego tłumnie przybywała śmietanka
niemieckiej arystokracji. Zamek został otoczony ogromnym, osiemdziesięcio-
hektarowym parkiem w stylu angielskim. To właśnie w nim znajduje się
najciekawszy, bo unikatowy w skali całego kraju, element tego kompleksu.
Książę Fryderyk zu Solms-Baruth postanowił obok tradycyjnego w większych
posiadłościach mauzoleum stworzyć również… cmentarz dla swych ulubionych
koni. Dziś pamięć o nich przywołują zaledwie dwa ocalałe nagrobki – kiedyś
było ich ponoć kilkanaście. Choć zniszczone, wciąż przyciągają turystów i gości
mieszczącego się dziś w Zamku Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowego.