Podsumowanie 2017 czyli rower na kolej, kolej na rower

Dzisiaj będzie podsumowanie naszego rowerowego roku 2017, może nie całości (bo byliśmy też w Karpatach Rumuńskich a też na Dolnym Śląsku – na paru trochę dalszych wyjazdach). Opowiem o jednodniowych wycieczkach z Wrocławia, które jak się okazuje są podstawą naszej rowerowej aktywności. Oczywiście nie będę opisywał poszczególnych tras (bo znaczną część jednodniówek już przecież  na tym blogu umieściłem). Chodzi raczej o spojrzenie syntetyczne.

Formuła wyjazdów

Był czas, że wrzucaliśmy rowery na auto (czasem do auta) i jeździliśmy gdzieś w Dolny Śląsk (miało to największy sens przy dwudniowych wyjazdach). Później długo startowaliśmy z Wrocławia i robiliśmy pętle. W 2017 roku postanowiliśmy konsekwentnie przetestować możliwości jakie daje wykorzystanie kolei.  Założenie zasadnicze to był dojazd pociągiem na odległość 30-60 km od miasta i powrót, niekoniecznie najkrótszą trasą, rowerem. Taka koncepcja ma sporo zalet. W porównaniu z dojazdem autem unika się pakowania rowerów a także zdejmowania bagażnika na czas postoju (mamy na klapie). Dalej, koniec trasy oznacza już dom i ewentualne mycie roweru jest łatwe. Można też od razu wskoczyć do wanny a nie przebierać się do auta. Kosztowo dla dwóch osób wychodzi to podobnie. W stosunku do jazdy rowerem z miasta zyskujemy zaś dostęp do wielu atrakcyjnych regionów. Charakterystyczne jest też to, że trasy mają charakter liniowy co chyba bardziej mi odpowiada. Nic się nie powtarza. Przy pętlach często jedna część jest atrakcyjniejsza od drugiej, lub zgoła czasem trzeba wrócić po śladzie. Nie da się też ukryć, że w naszym przypadku (mieszkamy w centrum o parę minut jazdy rowerem od Dworca Głównego) w zasadzie szybciej znajdziemy się na peronie jak spakujemy auto.

Na początek taki abstrakcyjny robaczek, jak się bliżej przyjrzeć to właściwie ślad robaczków dwóch.

 

 

Potencjał rozwiązania

Byłem ciekaw, czy da się przez rok jeździć zasadniczo nie powtarzając tras. Przeżyłem w tej materii o tyle rozczarowanie, że nie zdołałem sprawdzić wszystkich zaplanowanych wycieczek a po każdej odbytej pojawiały się pomysły na coś nowego. Mogę napisać, że spokojnie jest do zrobienia kilkadziesiąt różnorodnych, atrakcyjnych tras a jeśli po dwóch latach wyczerpią się pomysły to powtórzenie zestawu na pewno nie będzie bolało.

Na tej mapce dobrze widać jak kolorowe linie tras rozpięte są na czarnym „pająku” kolejowym

 

Nastawienie na cross  (i spokojne mtb)

Zdecydowanie preferujemy drogi gruntowe, polne i jak najbliższy kontakt z naturą. Pewnie z 90% naszej jazdy jest w takim terenie. Jeśli chodzi o mtb to w formule kolej+rower dość trudno jest to z Wrocławia zrealizować. Zrobiliśmy parę górskich wycieczek samochodem a też i kolej+rower+kolej. Nie jesteśmy rowerowymi wymiataczami (już wiek nie ten) przedział 60-100 km w terenie jest dla nas wystarczający, było też trochę krótszych wycieczek, w zależności od czasu jakim dysponowaliśmy. Przyjęliśmy, że czas dojazdu pociągiem to powinno być maksimum godzina (najlepiej pół). Dość dokładnie określa interesujący nas teren.

Gdzie najlepiej jeździć xc z Wrocławia?

Ze względów powrotowych wyróżniłbym trzy bardzo dobre, „naturalne” kierunki: wzdłuż Odry (pn-zach, wsch) i Bystrzycy (pd-zach). To naturalne zielone kliny głęboko wnikające w miasto i umożliwiające przyjemny powrót praktycznie do centrum.

Kierunek północno-zachodni

Jakoś naturalnie tutaj wyszło nam najwięcej tras i nie był to chyba przypadek. Mamy tam trzy linie kolejowe o dużym ruchu (czyli sporo pociągów do wyboru): na Legnicę, Głogów, Rawicz. Jest też lokalna nitka do Trzebnicy.

Jeśli chodzi o dostępne nam i sensowne punkty wypadowe to byłoby:

–  na linii do Legnicy – Malczyce (tylko 35 min) a wcześniej Środa Śląska, ewentualnie Przedmoście Święte

–  na linii do Głogowa – Orzeszków (55 min ale warto), Wołów (45 min), Brzeg Dolny, Księginice, Czerna, Brzezinka Średzka

–  na linii do Rawicza – Żmigród (45 min), Borowa, Osola, Oborniki Śląskie, Pęgów

–  na linii do Trzebnicy – Trzebnica (45 min),  Brochocin

Potencjał terenu obejmuje Park Krajobrazowy Dolina Jezierzycy, obszary Natura 2000 (m.in. przy Malczycach), Park Krajobrazowy Doliny Baryczy – a szczególnie – zespół Stawów Radomierz, Ruda Żmigrodzka i Sułowska, Lasy Obornickie (z rezerwatem Jodłowice i lekko pagórkowatą częścią przy Wilczynie), do tego zasadnicza część wałów wzdłuż Odry po obu stronach rzeki świetnie nadaje się do jazdy. Są tutaj cztery akweny kąpieliskowe (Wały, Wilczyn, Paniowice, Prężyce). Słowem dużo tego jest – bardzo piękny obszar do spokojnej jazdy w „pięknych okolicznościach”. Na zakończenie tras – znakomity wjazd do Wrocławia przez Las Lesicki i Rędziński (i niezły alternatywny przez Janówek i Las Popowicki). A w mieście wzdłuż Odry można cały czas poruszać się terenami zielonymi aby dojechać do swojego miejsca zamieszkania.

Oddzielnym tematem jest Trzebnica (w tym roku nie udało nam się tam zajrzeć) bo otwiera piękne lasy wokół Twardogóry i zasadniczą część Gór Kocich (to już teren do „lekkiego” mtb)  a jest też nie najgorszym punktem wjazdu do Parku Krajobrazowego Doliny Baryczy.

Tak na szybko licząc 16 punktów startu z każdego średnio 2 najlepsze trasy – czyli ponad 30 dobrych, różnorodnych propozycji.

Kierunek wschodni

To nasz „matecznik”. Potencjał tego terenu jest mniejszy od pierwszego. Mamy tutaj jedną „poważną” linię kolejową do Brzegu oraz dwie mniejsze do Bierutowa i Jelcza Laskowice.

Jeśli chodzi o dostępne nam i sensowne punkty wypadowe to byłoby:

–  na linii do Opola – Brzeg (tylko 30- 35 min) a wcześniej Lipki, Oława

–  na linii do Bierutowa – Bierutów (55 min), Borowa Oleśnicka

–  na linii do Jelcza Laskowice – Jelcz Laskowice (30 min), Miłoszyce, Czerna, Kotowice, Siechnice

Atrakcjami tego obszaru byłyby: Natura 2000 w okolicach Siechnic, Kotowic (a także dalej obok Lipek)  – fantastyczne lasy grądowe plus kilka urokliwych jeziorek,  lasy obok Jelcza Laskowice, Chrząstawy i Bierutowa i przynajmniej częściowo Stobrawski Park Krajobrazowy (to już opolskie). Tutaj także można bardzo wygodnie jeździć wałami Odry i (fragmentami) Oławy. Podobnie jak wcześniej mamy tutaj doskonały wjazd do Wrocławia wzdłuż Odry (po obu stronach) na północy przez Las Strachociński a na południu przez tereny wodonośne. W sumie jest tutaj 5 różnych wariantów co pozwala na zmiany powrotów. W porównaniu z wcześniej opisanym obszarem jest tutaj całkowicie płasko.

Powiedzmy, że mamy 10 punktów startowych z których można zrobić kilkanaście dobrych tras.

Kierunek południowo-zachodni

W zasadzie mamy tutaj jedną linię kolejową do Jeleniej Góry (z odnogą do Dzierżoniowa). To są tereny intensywnie wykorzystywane w rolnictwie ale na szczęście coś zostało też i dla nas.

Wygodnymi punktami wypadowymi są tutaj

–  na linii do Jeleniej Góry – granicę zasięgu wyznacza Wałbrzych Szczawienko (60 min), Świebodzice (50 min), Mietków (26 min), Kąty Wrocławskie, Sadowice Wrocławskie

–  na odcinku do Dzierżoniowa – Krzyżowa (to już 70 min – czyli poza wyznaczoną granicą), Świdnica (59 min), Bolesławice Świdnickie (52 min)

Na omawianym obszarze mamy w zasadzie tylko trzy atrakcje ale wszystkie znakomite. Pierwszą jest rzeka Bystrzyca i to nie tylko w ramach Parku Krajobrazowego Dolina Bystrzycy (bo odcinek Sulisławice-Panków jest rewelacyjny), druga to Ślężański Park Krajobrazowy (czyli Ślęża, Radunia a także Wzgórza Kiełczyńskie). Na granicy obszaru i dla mocnych zawodników byłby Książański Park Krajobrazowy (mtb) ale dodając do tego powrót na rowerze (a taka jest formuła tekstu) to byłoby sporo. W zasadzie oddzielnie należałoby jeszcze wspomnieć o Zalewie Mietkowskim (jako centrum sportów wodnych) i bardzo kameralnym ośrodku w Maniowie (Plaża na cyplu)

Z tej strony Wrocławia nie ma tak dogodnego wjazdu jak wzdłuż Odry. No chyba, że naszym celem jest Leśnica. Najwygodniej jest dojechać wzdłuż rzeki Bystrzycy do Jarnołtowa, później do lotniska a dalej mamy już fajne ścieżki rowerowe, którymi można dotrzeć do centrum. Nie mniej jest to pewnie  >10 km miejskiego terenu.

Potencjał tego terenu określiłbym na 10 tras. Za to wszystko jest tu z górnej półki.

Podsumowanie

Wydaje się, że w formule:

  • dojazd koleją do godziny i powrót rowerem,
  • z absolutnym nastawieniem na cross (czyli drogami gruntowymi),
  • obcowanie z przyrodą (lasy, akweny, ciekawe pejzaże)

możliwości wokół Wrocławia są naprawdę duże. Oceniam je na 50-60 dobrych oryginalnych, niepowtarzających się (poza oczywiście wjazdami do miasta) tras. Nie wiem czy w przyszłym sezonie uda się to skończyć. Szczególnie, że pora wrócić do MTB Sudety, na Wzgórza Strzelińskie, a i też przypomnieć sobie Dolinę Baryczy.