Prognoza na niedzielę 21.05 była bardzo zachęcająca – piękne słońce i niezbyt ciepło. Idealnie na jakąś widokową trasę. Wybraliśmy Oławę bo jest tam sporo rozległych krajobrazów, pola rzepaku, dwie rzeki. Z Oławy w zależności od upodobań można wytyczyć parę tras powrotnych do Wrocławia. Postanowiliśmy ułożyć taką co połączy zalety wszystkich opcji przy założeniu wyjściowym – jak najmniej asfaltu!

Start był z Dworca Głównego o 9.45 kierunek Kędzierzyn Koźle. Na początku będzie o pociągu. Linie obsługuje Regio, bilet rowerowy co prawda nie jest najtańszy (7 zł) ale przynajmniej częściowo rekompensują to zalety składu. Nowoczesny wygląd plus wszystko co trzeba to jedno, ale co najważniejsze, bardzo sensownie zaprojektowano miejsce dla rowerów. Zaraz przy wejściu, płynnie, bez przewężeń. Zaplanowano przewóz 4 szt ale bez problemu zmieści się pewnie 7, wyjmowany chwyt na koło – proste a wystarcza.

Podróż koleją trwała około 20 min.

Trasę można podzielić na 6 charakterystycznych odcinków. I o nich po kolei opowiem.

Pierwsza część pozwala nam zgrabnie objechać miasto. Na dworcu przechodzimy na lewo i mamy dosłownie 200 m do rzeki (Oława).

Wały są tutaj utwardzone, po zachodniej (lewej stronie) można dojechać wygodnie do rogatek miasta. Tam zaczyna się asfaltówka, którą pięknie można pognać do Wrocławia. Nas ten wariant kompletnie nie interesuje i przebijamy się do Odry gdzie zacznie się odcinek 2.

Dalej jest jazda wałem wzdłuż Odry. Jedziemy wąską ścieżką przetartą przez pieszych i rowerzystów ale bez większych problemów. Po lewej mijamy kompleks leśny i w miejscu gdzie na horyzoncie  zaczynamy widzieć kolejne żółte rogatki zwiastujące odcinek 4 skręcamy w lewo w las.

Ten odcinek (nr 3) to pewne nadrobienie drogi, ale raz, że nam się nie spieszy a dwa, że czekają nas tam atrakcje. Już sam las wokół malowniczego wzgórza Winnej Góry jest wart skręcenia. Ale na tym obszarze grupa entuzjastów wytyczyła i przygotowała tor do jazdy MTB. Ma około kilometra długości a wiedzie piaszczystymi pagórkami czy wąwozami i można przećwiczyć różne elementy techniki jazdy. Na stronie https://www.bikemap.net znalazłem taki schemat

Nie są to oczywiście góry i jakieś straszne wyzwania ale jest zaskakująco urokliwie a piach skutecznie utrudnia jazdę.

Z lasu jedziemy na komfortowy wał, który biegnie miedzy Siedlcami a Kotowicami.

Nie ma tutaj widoku na rzekę ale za to jest cała masa maleńkich oczek wodnych położonych tuż przy koronie. Jazda nie jest więc zbyt płynna bo parę razy „muszę” się zatrzymać. Szczególnie ostatnie zdjęcie mnie zauroczyło z kwiatami w ciemnej grobowej toni.

W Kotowicach kolejne oczka wodne

Połowa drogi już za nami – pora wybrać jakiś wariant powrotny. Oczywiście nie może być zbyt prosto. 5-ty odcinek jedziemy urokliwymi grądowymi lasami, zahaczamy o Odrę (gdzie jakimś cudem na środku rzeki zrobił się biały trakt wysypany kwiatkami). Później odcinek nietypowym tutaj wysokim lasem, lądujemy na polu rzepaku i zamiast dalej wzdłuż Odry to przebijamy się do Małej Szwecji robiąc jeszcze po drodze sesję w uprawach.

Od Małej Szwecji (6 odcinek) cały czas wałem aż do Opatowic.  Na początku jest tam dość wąska ścieżka ale później znów szutrowa autostrada. Na końcu kawałek asfaltu, dalej wał i lądujemy na pl.Wróblewskiego.

Tu już jest sporo więcej rowerzystów, choć na wale od Siedlc do Kotowic ruch też było trochę większy.

Cała droga to było 47 km, część w trochę trudniejszych warunkach. Pewnie na trzy godziny spokojnej jazdy.