W sobotę postanowiliśmy pojechać pociągiem do Lipek, reszty się domyślacie – powrót rowerem do Wro. Lipki to wioska miedzy Oławą a Brzegiem. Dla nas o tyle istotna, że w jej pobliżu znajduje się stopień wodny i można przedostać się na drugą stronę rzeki. Tam jest spory i bardzo interesujący obszar Natura2000, który miał być pierwszym i zasadniczym celem. Wyjechaliśmy o 11.50 na miejsce dotarliśmy pół godziny później. Dzień zapowiadał się rewelacyjnie, początek był komfortową ale na szczęście mało używaną asfaltówką (aż do jazu). Widoczki bardzo przyjemne.
Dojeżdżamy do jazu a tu… zdemontowany koniec mostu. To jest zdrada – bo południowym brzegiem Odry do Oławy nie mam ochoty tutaj jechać. Na szczęście dostrzegamy grupę przechodzącą przez most w naszą stronę. Okazuje się, że dla chcącego nie ma przeszkód i da się zejść (z rowerem) rusztowaniem po wąskiej budowlanej klatce schodowej. A dalej eksterytorialną dróżką przez budowę. Uff, awaryjnie można, ale zdecydowanie polecam zaczekać na zakończenie remontu. Sporą tutejszą atrakcją są ślady Ryczyna – dawnego grodu obronnego który strzegł przeprawy przez Odrę. Prawdopodobnie był to jeden z 15 grodów Ślężan, które wymienił ok. 850 r. Geograf Bawarski. W XI wieku był to bardzo ważny ośrodek. Jedynym śladem dawnej świetności są doskonale zachowane kilkumetrowej wysokości wały. Omijamy jednak ścieżkę do Rezerwatu Ryczyńskiego bo jeszcze kawałek przed nami a czasu nie tak wiele. Grądowy las jest ciemny, zarośnięty podszytem, z licznymi strumieniami. Sam dukt jest komfortowy, szeroki i gładki.
Od Bystrzycy wjeżdżamy na szlak biegowy prowadzący do samej Oławy. Pierwszy odcinek wygląda więc tak
Z Oławy wzdłuż Odry ścieżką opisaną we wcześniejszej relacji. Rezygnujemy z kompleksu leśnego w Winnej Górze i przed Siedlcami wjeżdżamy na „autostradę” na wale do Kotowic. Po drodze nie sposób parę razy się nie zatrzymać bo bardzo pięknie jest.
Dalej jest najkrótszą, od Siechnic asfaltową, drogą do domu. Przed Opatowicami skręcamy jeszcze na wał. Tak dostaniemy się na „popas” dla rowerzystów (tylko oni tu docierają). Domowe pierogi i piwko umilają nam chwilę przed ostatnim skokiem do domu. Cała trasa wyglądała tak.
Razem wyszło 60 km.