Stobrawski Park Krajobrazowy na rowerze cz4

Pod znakiem rezerwatów, olimpiady i ZOMO

Leitmotivem tej trasy miały być rezerwaty leśne, przy okazji jak zawsze poznawanie ciekawych miejsc. Trasa wyglądała następująco.

Pierwsza część, dojazdowa, to odcinek Brzeg – Lubsza. Proponuję zapamiętać tę trasę bo jest bardzo użyteczna i wygodna. Przed mostem na Odrze zaczyna się ścieżka rowerowa do Pisarzowic a dalej lokalny asfalt, praktycznie bez ruchu, doprowadza nas do Lubszy. Drugi fragment – po Stobrawskim Parku Krajobrazowym to będzie dalsza eksploracja słynnych Lasów Barucickich, ostatni, trzeci, odcinek do Jelcza Laskowice to jazda o mieszanym charakterze – całkiem przyjemna.

Lubsza

Pomijając, że to bardzo fajna miejscówka „do życia” uwagę naszą przykuł taki oto basen.

Ten tarasowy układ, całość zaplanowana z pewnym oddechem…  nie wyglądało to na podrzędny wiejski obiekt! Od miejscowych dowiedziałem się, że to był basen przygotowany na olimpiadę w 1936  (jako zaplecze treningowe) i odbywały się tutaj międzynarodowe zawody. Stary polbruk wskazywał, że po 1989 roku przeprowadzono remont, basen funkcjonował  tak jeszcze z 10 lat. W 2011 roku stan był jak na zdjęciu a burmistrz odgrażał się, że przywróci go do życia.

Następny obiekt w pobliskich lasach był jeszcze ciekawszy. Na mapach znalazłem coś takiego.

Na mapie numerycznej terenu ( Lidar) wyglądało to intrygująco. Z pomiaru długości wychodziło około 350 m. Sporo

 

Nic dziwnego, że postanowiliśmy sprawdzić ki diabeł?

Pewnie już zgadliście, że była to poniemiecka strzelnica, podobno jeszcze w latach 70 -tych korzystały z tego obiektu różne oddziały milicji. Zgadzałoby się to dobrze z wiekiem młodniaka co łapczywie zagarnął tory strzelnicze. Na tym kończył się program świadectw kultury materialnej.

Rezerwat Lubsza

Następny był wspomniany rezerwat słynący z wiekowych buków. To ten najniższy na mapie.

Teoretycznie, to teren łatwo dostępny,  po osi przebiega żółto znakowany szlak. W praktyce z drogi 39, jak podejrzewam, raczej wejść się nie da. Za to od północy spokojnie, tyle tylko, że stan ścieżki to pochodna ilości zaciekłych turystów pragnących przedrzeć się dalej. Na początku jest dość komfortowo ale później ścieżka coraz bardziej znika i nawet ja (a łatwo się nie wycofuję) w którymś momencie uznałem, że przedzieranie się z rowerem na garbie już mi się znudziło. Porobiłem trochę fotografii i dalej w drogę. Pierwsze zdjęcie jest gdzieś z granicy rezerwatu a wspomniany żółty szlak prowadzi dokładnie w głąb obrazu.

O kolejny rezerwat Barucice tylko lekko zahaczyliśmy (bo go znamy) na końcu czekały na nas:

Rezerwat Rogalice

Rezerwat Rogalice jest w zasadzie niedostępny (droga jest po krawędzi). Rosną tam olsze czarne, jesion wyniosły, buki zwyczajne.

Dojazd do Jelcza Laskowice zaplanowaliśmy troszkę eksperymentalnie – nad linią kolejową. W praktyce to nie jest zły pomysł, szczególnie jak wykorzysta się las między Brzozowcem a Minkowicami. Jest tam fragment gdzie można trochę zwątpić, że się dojedzie, ale później jest bardzo OK.

Taka oto dorodna śliwa ratowała nas przed Brzozowicami. W ogóle odcinek od rezerwatu Rogalice do Brzozowic wart jest zapamiętania…

W Jelczu było całkiem sporo czasu – jeszcze na leniuchowanie na ławkach i spacerową rundkę po parku starczyło. A  i też na rzut oka na piękny pałacyk (siedziba władz gminy).

Całość wyszła troszkę powyżej 50 km.