Pod koniec października jak nie pada (a nie jest zaraz po deszczu) to nie ma co wybrzydzać bo okazji do przyjemnej jazdy może nie być parę miesięcy. Tym razem wybór padł na południe. Ten kierunek jest troszkę po macoszemu przez nas traktowany. W zasadzie nie ma tam przyjemnych wjazdów do miasta (mówię o xc bo asfalty oczywiście są). To powoduje, że wolimy wracać do domu wzdłuż koryt rzecznych Odry i Oławy czyli preferuje to północną stronę od miasta. Z drugiej strony na południu już dość blisko miasta są pofałdowane całkiem przyjemne wzgórza czy górki. W ramach płodozmianu wybraliśmy więc troszkę bardziej wymagający teren. Punktem startowym był kameralny przystanek w Krzyżowej.
Punktem docelowym był Mietków. Taki kierunek jest naturalny bo do Krzyżowej nie ma zbyt dużo pociągów a z Mietkowa łatwo wrócić. Przebieg trasy jest poniżej
Możemy ją uznać za bardzo atrakcyjną. Już sama Krzyżowa ze swoim zespołem pałacowym warta jest przerwy (to sobie darowaliśmy bo znamy ten ośrodek). Dalej wybraliśmy jazdę przez pola (co gwarantuje piękne widoki) do Wzgórz Kiełczyńskich a później Tąpadła i po warstwicy wokół Ślęży.
Odcinki na Wzgórzach to jest po prostu ładne MTB i to momentami wymagające. Chyba lepszy jest kierunek ze wschodu na zachodu (my jechaliśmy odwrotnie). Na górze Szczytnej (na zdjęciu -466 m n.p.m.) jest biwak i można sobie spokojnie odpocząć po 300 m podjeździe.
Łagodniejszy ale też wymagający depnięcia jest podjazd do Tąpadeł. Dalej jest już spokojnie choć zjazd nas mocno wytrząsł. Później przestrzenne pola, odwiedziny na lądowisku a na końcu grobla Zbiornika Mietkowskiego. Naprawdę sporo się dzieje. Na koniec dnia pojawiło się coś na kształt przejaśnienia i jadąc brzegiem jeziora mogliśmy podziwiać takie widoczki.
Warto jeszcze wspomnieć, że od wzgórz Kiełczyńskich prowadził nas żółty szlak (pieszy), za Tąpadłami przesiedliśmy się na zielony a dalej niebieski. Całą piękną trasę łatwo można zmodyfikować i wydłużać. Teraz wjechałbym na Wzgórza Kiełczyńskie od samego zachodniego krańca. Jak ktoś chce to może też lepiej wykorzystać Masyw Ślęży i Raduni do jazdy MTB. Warunki były jednak wymagające (bo mokro i dywan liści), dzień krótki a dość późno zaczęty, więc niecałe 50 km i około 800 m przewyższenia (pewnie trochę przekłamane) w zupełności nas zadowoliły.