Kamieniołomy plus jazda MTB
Następna nasza wycieczka zaczęła się tam gdzie poprzednia skończyła czyli w Białym Kościele. Tym razem tematem przewodnim miały być kamieniołomy. Zaplanowane obiekty zaznaczyłem na czerwono na mapie obszaru Natura 2000 (obejmującego w zasadzie całe Wzgórza Strzelińskie). Niebieski to był cel rezerwowy.
Zaczynamy od niewielkiego wyrobiska w Białym Kościele. Jest o tyle ciekawe, że dosłownie graniczy z zabudową wioskową. Zastanawiam się jak mogło być tam prowadzone wydobycie…
Następny cel – Gębczyce to podróż sentymentalna. Pamiętam dwa urokliwe akweny gdzie kąpałem się z moimi synami. Do jednego schodziło się po wieży stalowych schodów roboczych, mocno już uszkodzonych. Dobrych kilkanaście metrów w dół. Drugi zbiornik, łatwiej dostępny, miał południowy brzeg uformowany na kształt wielkich schodów, dalej były pionowe urwiska. Dojeżdżamy do Gębczyc i zaraz… coś się tutaj nie zgadza.
To nie to miejsce… Coś musiałem pomylić – sięgam do mapy i przeszukuje okolice – gdzie jest „mój” kamieniołom! Nic jednak nie znajduję. Dalsze dochodzenie wyjaśnia sytuację – nieczynny obiekt znów wrócił do eksploatacji. Naprawdę mi żal, miejsce było urokliwe, perełka. W necie odszukuję trochę starych fotografii pokazujących stan sprzed 10 lat.
Jak widać płetwonurkowie stracili przyjemną miejscówkę bo można jeszcze znaleźć takie ładne mapy akwenu. Swoją drogą 32 m głębokości to już całkiem przyzwoicie.
Pora zacząć jednak jazdę. Wzgórza nie zawodzą, już na początku jest nieźle ale najlepsze nas czeka dalej. Popatrzcie na nasz ślad. Strzałkami w kolorze cyan zaznaczyłem…
odcinek co wygląda jak tor jazdy przygotowany pod zapaleńców enduro. Ponieważ internetowe mapy nie pokazują tego dokładnie (w ogóle nie pokazują) to troszkę podrążyłem temat i wpierw znalazłem dokładniejszą mapę.
Tu już zdecydowanie widać, że teren jest skomplikowany, męczyło mnie jednak co to takiego bo z jednej strony przypominało wyrobiska ale rozmiary i liniowy dość płytki charakter były dla mnie niespotykane. I znalazłem takie wyjaśnienie.
Ilustracja pochodzi z opracowania Zanikłe wsie Wzgórz Strzelińskich: stan i perspektywy badań . Swoją drogą warto kliknąć na odnośnik i przejrzeć tekst choćby pobieżnie.
Nasz czas na zboczu Garnczarka był już mocno ograniczony – gołym okiem było widać, że jak chcemy zaliczyć jeszcze trzeci cel (w zasadzie to czwarty, bo trzecim kamieniołomem okazały się te dziury na Garnczarku) i wrócić, względnie za dnia, do Strzelina to trzeba będzie się sprężyć. Czyli jazda. Kamieniołom w Jegłowej to niezmiernie ciekawe miejsce – zasadniczo wydobywa się tutaj łupki kwarcytowe (używane jako materiały termoizolacyjne a także kamienie elewacyjne) – niezwykłym dodatkiem są tu piękne kryształy górskie. Podobno to jedyne takie stanowisko w Europie. Teren kamieniołomu to zasadniczo miejsce eksploatacji ale na szczęście bezproblemowo można zwiedzić opuszczone wyrobiska po stronie zachodniej. Z żółtego szlaku turystycznego wystarczy zejść stromą ścieżką na dno zbiornika. Miejsce jest bardzo klimatyczne ciemna głęboka dziura a na górze świecące ściany.
Powrót był lekko eksperymentalny, bo wyszukałem najkrótszą drogę po ścieżki leśne i miałem nadzieję, że jakoś przejedziemy. Udało się ale w jednym miejscu dukt był tak rozjechany przez ciężkie maszyny leśne, ze dosłownie były baseny wody a obok mokradła. Czyli natura 2000 nie chroni przed gospodarką leśną. Na szczęście jakoś pokonaliśmy te newralgiczne metry. A po wjeździe na oficjalną autostradę (co biegnie południkowo) to już był lajcik i o zmroku wyjechaliśmy z kompleksu leśnego. Na dworzec dotarliśmy po ciemku – dzień w listopadzie jest już krótki…
Podsumowując. Doskonały dojazd (z Wro do Strzelina to tylko pół godziny pociągiem), możliwość wykrojenia wielu oficjalnych i nieoficjalnych wariantów o różnym stopniu trudności, atrakcje kulturalno-przyrodnicze, wymagające fragmenty MTB pozwalają zarekomendować ten region wszystkim miłośnikom dwóch kółek.