Zawsze mam dylemat – gdzie pojechać? Powtórzyć coś doskonale sprawdzonego czy szukać nowego. Tych absolutnie dopracowanych, pięknych wariantów „około wrocławskich” mamy kilkanaście i jak mamy 4-5 godzin czasu przeważnie decydujemy się na powtórki. Dzisiaj opiszę naszą wczorajszą wycieczkę – nie ma jej na naszych mapach a powodem jest troszkę trudniejsza jazda po polnych drogach. Nagrodą za to są przepiękne fragmenty gdzie nikogo nie spotkacie. Zaczęliśmy jak zawsze.
Do rozstrzygnięcia był kierunek – jechać na wschód czy może zachód? Istotnym czynnikiem przemawiającym za wschodem jest świetna oferta kolejowa w tym kierunku. Promocyjny bilet KD do Jelcza Laskowice (taki kupujemy) to tylko 5 zł a dopłata za rower 2 zł. Jadąc do konkurencyjnych Obornik Śląskich płacimy w sumie 2x więcej. Do tego w KD jest wygodniejszy przewóz rowerów i mniej ludzi. Jakość „rowerowa” na obu kierunkach jest porównywalna choć chyba troszkę wolę mniej oficjalne i bardziej pokręcone tereny na wschodzie. Ponieważ w sobotę byliśmy na „Pojezierzu Miękińskim” to decydujemy się kierunek wschodni.
Jeśli chcemy przekroczyć Odrę w Ratowicach to zdecydowanie polecam start w Miłoszycach. Po prostu dojazd jest zdecydowanie bardziej kameralny jak z Czernicy czy Jelcza Laskowice. Na początku pusta asfaltówka przez strefę ekonomiczną (która pokazuje, że tereny przemysłowe mogą być warte wycieczki rowerowej), później w prawo obok Toyoty, dalej przez pola i jesteśmy w Ratowicach. Tutaj przywitał nas „miejscowy” – taka trzypiętrowa wypasiona chata to rozumiem!
Dalej była wieża widokowa. Dla zaciekłych maniaków mogę polecić skrót (czerwone kropki) do Utraty – pokonaliśmy go raz i od tego czasu jeździmy grzecznie dookoła). Ale dla pieszych to jest dobra droga.
Z reguły z wieży widokowej w Kotowicach (a należałoby powiedzieć w Utracie) wraca się na wały w Kotowicach. Ale równie piękna jest droga wzdłuż Odry za której utrzymanie podziękować należy wędkarzom. I ten wariant wybraliśmy
Czerwona linia jest spoko przejezdna, choć wąska i zarośnięta, ale polecam jazdę przez pola. Dalej jest urokliwy grądowy las i znów lądujemy nad wodą.
Jedziemy kawałek wzdłuż Odry. Rzeka ma tutaj bardzo wyraźną zabudowę poprzeczną (ostrogi) i jest to bardzo efektowne.
Dalsza droga wzdłuż rzeki jest ciężka i trzeba skręcić w las. To chyba najniezwyklejszy kawałek leśnej drogi na tym obszarze. Szeroka, wygodna, zamknięta gęstą zielenią ale nie wiadomo czemu pełna łagodnych zakrętów. Powoli mijamy Siechnice – zaczynamy spotykać ludzi. I to jest nawiasem mówiąc potwierdzenie celności „naszej” hybrydowej kolejowo-rowerowej koncepcji. Cykliści z Wrocławia właśnie wjeżdżają na najpiękniejszy teren jeszcze trochę i będą zawracać a my jak dotąd mamy za sobą wyłącznie te najbardziej spektakularne kawałki.
Ostatni odcinek wyglądał tak.
Przed Opatowicami natknęliśmy się na taki widoczek – otwarty zielony teren, knajpka z jedzeniem i piwem. Wjazd jest z wału, ogórkowa była bardzo dobra więc polecamy.
Razem 36 km z tego większość bardzo efektowna.